Listopad to już chyba taki miesiąc, że na cmentarzach roi się od fotoamatorów. Żółte liście, morze zniczy i chryzantem, nisko zawieszone słońce - takiego klimatu nie ma w żadnym innym okresie roku. Poszliśmy więc na obowiązkowy spacer po Powązkach. Zawsze gdy tam jestem, zaskakuje mnie jak kiedyś fantastycznie upamiętniano swoich bliskich. Nagrobki to dzieła sztuki, choć bogato zdobione, to bez kiczu. Typografia genialna. Dziś już się o niej nie pamięta, gdy litery na płytach wycina laser. Gdybym uczyła się projektowania czcionek, Powązki byłyby moim stałym miejscem odwiedzin. No i najważniejsze - zdjęcia. Ci ludzie są tacy piękni. Fryzury, kapelusze, kreacje, zakręcony wąs. Aż żal ściska, gdy patrzy się na nasze obecne fotki paszportowe...
no listopad już taki jest :)
OdpowiedzUsuńa co do starszych zdjęć to racja, niestety racja...
Pan Feliks miał mega wąsiska :)
OdpowiedzUsuńPan Feliks jest moim absolutnym idolem :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia zrobiłaś :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale to zasługa Powązek w dużej mierze :)
OdpowiedzUsuń